so:text
|
BUDDO, PANIE na swym tronie z lotosu,
Oczy twe wzniosłe, rozmodlone ręce,
Jakiż mistyczny zachwyt, na swój sposób,
Tak niezłomny wzbudzasz ostatecznie?
Czyż takiego spokoju pozbawieni,
Mielibyśmy nie zaznać na tej ziemi?
Wiatr zmian nieustannie wieje,
Na naszej drodze jazgotów,
Jutrzejsze smutki zwiastuje,
Naszych wczorajszych kłopotów.
Sen goni sen; kłótnia kłótnię,
I śmierć życia nici utnie.
Dla nas harówki palące,
Sekret dumy połamany,
Porażek lekcje męczące,
Kwiat i owoc zakazany;
A nie absolutny spokój,
Buddo na tronie z lotosu.
Marnymi dłońmi sięgamy
Po nasze złudne pragnienie,
Znak, że szczyty zdobywamy
Bez wiary i ze znużeniem
Lecz nic nie zmoże, nie zdusi
Głodu nieba naszej duszy.
Cel choć daleki, ulotny,
Wciąż nęci w urokliwości
A każdy moment przelotny
Przedsionkiem nieskończoności.
Jak schwytać to co nieznane,
Twego lotosu Nirwanę? (pl) |