so:text
|
Uwielbiam filmy, aczkolwiek proces ich realizacji potrafi przyprawić mnie nieraz o ciężkie frustracje. Poszczególne sceny kręci się w bardzo dziwnej kolejności, nie mającej nic wspólnego ani z chronologią, ani z rozwojem postaci. Często zdarza się, że na samym początku mam do zagrania jakąś bardzo trudną sekwencję albo wręcz finał filmu, kiedy jeszcze nie zdążyłem oswoić się z bohaterem, w którego się wcielam! Nie cierpię też sytuacji, w których wiem, że dałem z siebie wszystko, po czym okazuje się, że daną scenę trzeba powtórzyć, bo reżyserowi nie podoba się kompozycja kadru. Praca na planie wymaga olbrzymiej cierpliwości, a także odporności psychicznej. W teatrze jest zupełnie inaczej: po prostu wychodzisz na scenę i grasz. Zdarza się oczywiście, że danego wieczoru nie jestem w najlepszej formie, że moja kreacja pozostawia wiele do życzenia. Myślę sobie wtedy: jaka szkoda, że nie można moich wpadek wyciąć w montażu, chciałbym nakręcić parę scen na nowo. Niestety, co się stało, już się nie odstanie. Teatr to hazard: publiczność kupuje bilety, ale za każdym razem spektakl wygląda inaczej, coś wychodzi lepiej, coś gorzej. Podczas prób aktorowi udaje się nawiązać o wiele bliższy kontakt z reżyserem niż na planie, ale z kolei w filmie można pozwolić sobie na zbliżenia, pokazujące całą gamę uczuć malujących się na ludzkiej twarzy. W teatrze to niemożliwe. (pl) |