so:text
|
W samym Londynie na krawędzi przepaści żyje ponad trzysta tysięcy ludzi, których każde uderzenie serca przeszyte jest lękiem, którzy, jak w nocnym koszmarze, przez całe życie prześladowani są myślą, że zostaną pozbawieni nędznej nory, którą oni nazywają domem. Niżej od nich stoczyło się dwieście tysięcy istnień, którym zagraża głód. Jeszcze niżej jest trzysta tysięcy tych, którzy już znaleźli się w warstwie głodu, w strefie, gdzie głód dręczy dzień i noc, gdzie każda sekunda każdej minuty każdej godziny każdego dnia przesycona jest agonią. Jeszcze niżej od głodujących znaleźli się bezdomni – ci, którzy już zupełnie nie mają za co wynająć mieszkania nawet w najgorszych dzielnicach, ci, którzy przez cały rok nocują bez schronienia, których setkami można znaleźć w nocy na zimnych, kamiennych płytach wzdłuż nabrzeża Tamizy. Niektórzy mają gazetę, którą mogą położyć na wilgotnych kamieniach, większość jednak nie może sobie pozwolić nawet na taki luksus. Armia tych całkowicie bezdomnych liczy w Londynie trzydzieści trzy tysiące. (pl) |