so:text
|
Nie chce mi się wierzyć, że jednak przegrał, że już nigdy nie usłyszymy ze sceny tego niepowtarzalnego głosu. Z Krzysztofem znaliśmy się prywatnie, ale zawodowo spotkaliśmy się jedyny raz, przed trzema laty w moim Teatrze im. Słowackiego, gdzie zagraliśmy razem w Łucji szalonej: on Jamesa Joyce’a, a ja Junga. Podziwialiśmy tę jego siłę nadprzyrodzoną, dzięki której pracował fenomenalnie, choć przecież zmagał się cały czas z chorobą. Mój Boże, jak myśmy się podczas pracy bawili tytułami… On do mnie: Mistrzu, a ja do niego: Książę Poezji, Książę Słowa. Jakże do niego te słowa pasowały. Bardzo się polubiliśmy. Podziwiałem, z jaką żył precyzją, by z życia nie stracić jednej sekundy, by wypełnić je do końca. Fenomenalny człowiek. (pl) |