so:text
|
niekiedy go na widok wspanialszego od innych wytworu tych wiekuistych prac brał żal, lecz one tak się wzajem tłumiły, tak gasiły się nieprzebranym nadmiarem, że go już jedno tylko poruszało do ostatka.
To mianowicie, jak mu się ta kraina – ale nie jemu jedynemu! – kojarzyła ze snem, z państwem majaków i szaleństwem rażonej urody. Słowa, że to jest strefa, w której natura śni, wcielając swoją wspaniałą grozę, swoje rozpętane koszmary wprost niejako, z pominięciem wszelkiej psychiki, w litą twardość materialnych ukształtowań, te słowa same mu się formowały na wargach. (pl) |