so:text
|
… A ma ci on Attyla, syn Mundzuka, głowę wielką, grzbiet garbaty, nogi krzywe, nos perkaty, skórę żółtą i kose oczy. Kobyle mleko pija, surową koninę żre, po sześć palcy ma u nóg. Kiedy tupnie w złości, dym smrodliwy idzie spod murawy. W dymie demony się kłębią, Mundzukowemu synowi posłuszne. Nie zdzierży im nikt… Ma zaś ci on Attyla swój stolec daleko, w stepie gorącym, równym. Cztery wieżyce strzegą jego domu. Po cztery razy waruje wkoło częstokół. Na każdym palcu częstokołu wbita głowa wroga. Z wygniłych oczu kapie trupi jad, grozę niesie na wskroś stepu. Nie zdąży ich słońce wybielić, już wiatr pędzi cuch nowych głów. Drży z trwogi ziemia dokoła. Dyszy ciężko z lęku step… Za czterokrotnym opasaniem głów ucztuje rad Attyla, syn Mundzukowy. Z nim pięćdziesięciu jego synów i stu hetmanów przedniejszych Ze złotych i srebrnych czar piją Attylowe syny i woje; on sam zaś z czary drewnianej, zaklętej. Podle pałacu jego stoi pomieszkanie żon. Jest ich dziewięćdziesiąt i dziewięć. Słuchają też zachcenia Attyli, Mundzukowego syna, cesarz rzymski Walencjusz, w wielkim Bizancjum siedzący, i wszyscy królowie Wschodu. Straszny on. We śnie ludzie z trwogą powtarzają jego imię. Gorszy jest niźli wilkołak… (pl) |