so:text
|
Gdy wychodzę z pobliskiej knajpy, stoję późnym wieczorem na Placu Bankowym i pada śnieg, to czuję się tak, jakbym był Wokulskim. Mam wrażenie, stojąc w śnieżny wieczór przed pałacem prezydenta m. st. Warszawy, jakbym był panem Stachem, który stał w śnieżycy przed pałacem arcyksięcia. Nie wszedł jednak na bal i nie zobaczył Łęckiej, którą kochał. Stojąc jednak przed tym pałacem, znalazł się w momencie kluczowym swojego życia, wystawiając sobie słony rachunek z miłosnego zaangażowania. Czy miałoby to jednak znaczyć, że nie warto kochać? (pl) |