so:text
|
W tym czasie w stoczni było ok. dwudziestu stażystów, studentów politechniki, i w dniu następnym po starciach młodzieży z milicją wokół politechniki ktoś podpatrzył w szatni, że chłopak ma plecy sine od pał milicyjnych. Wzięliśmy go z tymi obnażonymi plecami i tak go prowadzono pod hasłem: „Czy pozwolimy, żeby bito nasze dzieci, dzieci robotników i chłopów?”. Ludzie pobrali sprężyny, które się trzymało mocno odgięte, a kiedy milicja ruszyła do szturmu – wtedy jeszcze niezbyt dobrze przygotowana, bez tarcz i zasłon – ludzie puszczali te sprężyny, które waliły w atakujących. Kiedy dostali w skórę, nagle pojęli, że to nie rozruchy inteligentów, tylko za studentami ujęli się robotnicy. Jeden z milicjantów, zalany krwią, krzyknął: „O Jezu! W jakie gówno nas tu wpuścili!”. (pl) |