so:text
|
Czy często ktoś obcy ratuje nas z opresji? Czy w ogóle ktokolwiek kiedykolwiek nas ratuje? I jak to jest, że wycieka z nas cała zdolność do przebaczania i dobroci – tak z nas wycieka, że jeden drobny miłosierny uczynek pozostaje w pamięci na całe życie? W jaki sposób do tego dochodzimy? To właśnie sobie myślę, wspominając ogorzałą twarz włóczęgi spod Indio, kiedy zastanawiam się nad moim światem – jego twarz przekonuje mnie, że zawsze jest, w co wierzyć, gdy nie ma już, w co wierzyć. To twarz dla ludzi, takich jak ja, popchniętych na samą krawędź samotności, może nawet zepchniętych w dół, którzy, gdy wdrapali się z powrotem na górę, zobaczyli zupełnie już zmieniony świat. (pl) |