so:text
|
Znam sporo mężczyzn, których bardzo wiele łączy z Bridget Jones. Myślę, że jest to postać na tyle uniwersalna, że każdy może się z nią identyfikować bez względu na płeć. Każdy może się czuć niedopasowany do otoczenia, gorszy od innych, skazany na porażkę, przekonany o własnej śmieszności… Bridget jest uosobieniem tych wszystkich obaw i stąd właśnie, jak mi się wydaje, wzięła się popularność zarówno książki, jak i filmu. Wielu widzów i czytelników dostrzega w bohaterce samych siebie. Dostrzegają też, że mimo wszystkich defektów, jakie sobie wmawia, Bridget to tak naprawdę cudowna, pełna uroku dziewczyna. Stąd płynie optymistyczny wniosek, że może i z nimi nie jest wcale tak źle. Jeżeli ktoś ma kompleksy na punkcie swojej nadwagi, czuje się samotny, obawia się, że nigdy nie odnajdzie swojej „drugiej połówki”… to jest szansa, że po obejrzeniu Dziennika Bridget Jones poczuje się choćby odrobinę mniej samotny, odrobinę mniej nieszczęśliwy. Ta swego rodzaju terapeutyczna moc opowieści wydaje mi się bardzo ważna. Bridget Jones to już niemalże współczesny mit. (pl) |