so:text
|
Sam nie uznaję siebie za dokumentalistę, uprawiam raczej filmowe pamiętnikarstwo. W literaturze forma dziennika zaszła bardzo daleko, może być wyznaniem, opisywać dzień po dniu, albo może być dziennikiem fikcyjnym. To osobna forma, która nie jest dokumentem. W filmie, klasyczne dokumenty, uprawiane w latach trzydziestych i czterdziestych miały wiodący temat. Ich kręcenie polegało na tym, że kolekcjonowało się materiały do zilustrowania tego tematu. Zazwyczaj decydowano się na przedstawienie czegoś złego i zbierało się materiał, żeby pokazać jak bardzo to jest złe. Potem przyszli ludzie z Cinéma Vérité, którzy twierdzili, że będą otwarci i nie będą mówić, czy coś jest złe czy dobre, ale odkryją to ze wszystkich stron i widz sam zdecyduje o ocenie. Ale nawet pobieżne zapoznanie się z dokumentami Cinéma Vérité uświadamia, że wiele w tych filmach naświetla postawy ich twórców. Ja nie przynależę do żadnej z tych grup. Idę przez życie, zbieram niektóre jego momenty, nigdy nie planuję. Po prostu coś zachwyca moje oko i każe mi złapać za kamerę. Ja nawet się specjalnie nie rozglądam. Zwyczajnie idę. Nigdy nie wiem czemu i kiedy będę kręcił. Zatem cały mój materiał przedstawia mnie. Jeśli jestem dokumentalistą – to dokumentuję wyłącznie siebie. Bez scenariusza, aktorów, ustawionego planu, sztucznie wyprodukowanej rzeczywistości jak w hollywoodzkim filmie. (pl) |