so:text
|
To był wielki dzień. Gdy dowiedzieliśmy się, że szach w drodze powrotnej z Azerbejdżanu będzie przejeżdżał przez Teheran, wyszliśmy na ulice, aby go pozdrowić radosnymi okrzykami. Całe miasto było poruszone. Trasa przejazdu szacha wiodła aleją, przy przecznicy której mieszkaliśmy. Przy skrzyżowaniu znajdowały się garaże, na które się wgramoliliśmy. Ludzie stali ciasno stłoczeni, krzyczeli i bili brawo. W końcu nadjechał, i był to imponujący widok dla ośmioletniego dziecka, którym byłam. (pl) |