so:text
|
No cóż, przyznaję, że książki te są dość zgrabnie napisane, ale nie podzielam entuzjazmu wielu moich rodaków do twórczości Rybakowa, nie mówiąc już o nim samym. W przeciwieństwie do jego fanów mam bowiem dobrą pamięć. I nie potrafię zapomnieć Kordzika i wszystkich innych obrzydliwych socrealistycznych produkcyjniaków, w których Rybakow żenująco sławił bolszewizm i towarzysza Stalina. Ale trudno mi się oprzeć wrażeniu, że gdyby stalinizm trwał do lat osiemdziesiątych, Anatolij Rybakow do lat osiemdziesiątych byłby zagorzałym stalinistą, a Dzieci Arbatu – gdyby oczywiście powstały – miałyby zupełnie inny wydźwięk. Ten człowiek zawsze płynął z prądem, zawsze podążał za aktualną wykładnią partyjną. Najpierw był stalinistą, potem popierał Chruszczowa, a na koniec – za Gorbaczowa – stał się pieriestrojkowcem. Ktoś powiedział kiedyś o Rybakowie, że zawsze pierwszy wkraczał na rozbrojone pole minowe. Nic dodać, nic ująć. To jednak nie powód, żeby robić z niego wielkiego bohatera i niepokornego intelektualistę. (pl) |