so:text
|
Wiosna. U nas w celi jasno – dużo słońca. Ciepło. Na spacerze powietrze miękkie – pieści jak ręka ukochanej. Na kasztanach i krzakach bzu pączki nabrzmiały i już się rozwinęły w malutkie liście zielone, uśmiechające się do słońca. Trawa na podwórzu wyciągnęła się do słońca i cicha, wchłania powietrze i promienie wskrzeszające do życia. Cicho… Nie dla nas wiosna. My w więzieniu. W celi drzwi wciąż zamknięte; za nimi i za oknem żołnierze uzbrojeni ani na chwilę nie opuszczają swych posterunków – i jak przedtem co dwie godziny słychać, jak zmieniają się i szczęk karabinów, i ich słowa: „pod sdaczu sostoit post nr pierwyj…”, jak przedtem, żandarmi nam drzwi otwierają i na spacer prowadzą, jak przedtem, słychać brzęk kajdan i trzaskanie otwieranych i zamykanych drzwi. Za oknem od samego rana przechodzą oddziały wojska, cały dzień odzywają się ich śpiewy, czasami słychać muzykę wojskową. (pl) |