so:text
|
Stauffenberg już w 1938 roku wyrażał się o Hitlerze z pogardą: „Ktoś powinien zastrzelić tego drania”. Już wtedy był zdania, że w jego ojczyźnie dzieje się coś złego. Właśnie dlatego wuj wysłał go do Afryki, żeby Claus nie narażał swego życia, wygłaszając takie opinie. A potem, po powrocie do kraju, nadal nie mógł mówić głośno tego, co myślał. 20 lipca, w dniu zamachu, jego syn Bertolt miał zostać przyjęty do Hitlerjugend. A Stauffenberg nie mógł zrobić nic, żeby temu zapobiec. Nie był w stanie porozmawiać z własnym dzieckiem i powiedzieć mu, jak bardzo gardzi Hitlerem, narodowym socjalizmem i cała resztą. Nie miał też odwagi, by odezwać się do żony. Dzięki tym wahaniom, tym rozterkom wydał nam się bardziej ludzki. Łatwiej było mi się z nim zidentyfikować. (pl) |