so:text
|
Majakowski wstał, oparł się o coś, bodaj o pianino. Proszą go, żeby wygłosił jakiś wiersz. I wygłasza: Sowiecki paszport. Głos szalapinowski, potężny głos, imperialność głosu i słów. Przypuszczam, że niejednemu przeszedł dreszcz po plecach, bo rzeczywiście to już była imperialna potęga. To nie był człowiek, to nie był poeta, to było imperium, nadchodzące imperium świata. Z niesłychaną pychą. Właściwie, czy to można nazwać pychą? Nie, to była duma zwycięzcy. Przy tym wszystkim inni ludzie wyglądali jakoś blado. Wychodziła rzadka ich konsystencja. To było na przyjęciu , z udziałem generalicji, MSZ-tu i literatów. Majakowski był taki, jakiego można się było spodziewać Więc – bolszewik, uosobienie bolszewika idącego milowymi krokami naprzód. Rozmowy z nim były bardzo żartobliwe, lubił żartować. Stopień jego bolszewizacji: no, zupełnie linia partyjna, ale bez agitacji, raczej na wesoło. (pl) |