so:text
|
Co bym jeszcze mógł powiedzieć o tym moim Sanoku? To jest takie jakieś pioruńskie miasto – jak gdzieś złapiesz kogoś z Sanoka, to on nie wita cię na „cześć”, tylko rzuca się od razu na szyję i wtedy zaczyna się szaleństwo jedyne w swoim rodzaju. Jeszcze Lwów jest taki… A ze Lwowem też jest swoista historia, bo ten lwowski Tońko, który tak gadał na tej lwowskiej Piątej fali, to on, piorun, przecież też z Sanoka był! Nawet jak studiowałem w Oxfordzie i wkuwałem ten angielski język, to mi mówili: W twoim języku to jakieś takie brzmienie jest – albo lwowskie albo sanockie… Sanoczanie wszędzie identyfikują się bardzo szybko, z jakąś dziwaczną łącznością, z czymś, co nie da się określić słowami. (pl) |