so:text
|
Myślę, że moi rodzice nie mieli ze mną łatwego życia. Byłam raczej aktywnym dzieckiem. Mama mówi, że jak uczyłam się chodzić, nic nie mogło stać na mojej drodze, a jak stało, to było ciężkie spotkanie, np. raz próbowałam przesunąć głową piec. Zawsze byłam uparciuchem. Nie byłam typowym łobuzem, ale potrafiłam zadzierać w szkole i czasem przynosiłam w dzienniczku uwagę. Miałam kolegę, któremu chyba się podobałam i dlatego szczególnie mi dokuczał, a ja nie pozostawałam mu dłużna. W trzeciej klasie podstawówki graliśmy razem w szkolnym przedstawieniu. To była bajka-samograjka Jana Brzechwy pt. „Czerwony Kapturek”. Grałam tytułową rolę, a on był Gajowym. Na zakończenie, Czerwony Kapturek miał Gajowego pocałować w policzek w podzięce za uratowanie życia. Powiedziałam, że się nie zgadzam i że niech go Babcia całuje. W rezultacie, jak tylko się nadarzyła okazja, zamiast całusa Gajowy od Kapturka dostawał kuksańca! (pl) |