so:text
|
Nazajutrz po rannem śniadaniu wyprawiliśmy się na Łopiennik. Było nas siedmiu czy ośmiu, wszyscy jechaliśmy na koniach, ja na kucu huculskim. O zachodzie słońca przyjechaliśmy do samego podnóża tej góry i tam rozłożyliśmy się obozem. Wieczorem nałożono ogromny ogień z drzew szpilkowych i jałowcowych gałęzi, których ożywiający zapach jeszcze dziś mi się przypomina. Noc przepędziliśmy w szałasach, których nam odstąpili owczarze. Nazajutrz, na dobrą godzinę przed świtem, wstaliśmy, a owczarze poprowadzili nas dalszymi, lecz za to nie za bardzo stromymi ścieżkami na sam szczyt Łopiennika. (pl) |