so:text
|
Pierwszy odcinek oglądałem u sąsiadów, nie chciałem być sam i to było traumatyczne przeżycie. Już czołówka podnosi poziom adrenaliny. Ten nędzny dowcip, że oto przerywamy program i ta zaskakująca muzyka... nawiasem mówiąc, nie wiem, dlaczego do obrabiania znanych motywów od „Siekiery motyki”, poprzez „Głęboką studzienkę” po „Dla Elizy” Beethovena zaangażowano zdolnego kompozytora Janusza Stokłosę. Powiedział mi, że dostał te motywy gotowe od reżysera, razem ze scenami. To w takim razie chyba reżyser Warchoł powinien się pod tym podpisać. Ale pal diabli muzykę. Sąsiedzi patrzyli na mnie i pytali: o co tu chodzi? Skąd się pojawił ten Pokorny? Co to za koleś? Trzeba panu wiedzieć, że w scenariuszu on był zupełnie inaczej wprowadzony, była w tym logika. Pointa o zadłużeniu domu miała pojawić się znacznie później, tu reżyser sprzedał ją zaraz na początku. Żałosny dowcip Nauczycielki, która pyta Docenta, czy ją też nadmucha, został wymyślony i wstawiony przez reżysera. A cała Polska myśli, że to ja mam takie wyrafinowane poczucie humoru. W ogóle karygodne jest samodzielne dopisywanie kwestii do scenariusza, w sytuacji, kiedy autor jest pod ręką. Skróty mógłbym zaakceptować, dopisywania nie. Więc czułem się strasznie. Po odcinku zadzwoniłem do reżysera i mieliśmy bardzo nieprzyjemną rozmowę. (pl) |