so:text
|
Twarz ściemniała i zmieniła się, rysy stały się nierozpoznawalne . Agonia była straszna. Dusił się na oczach wszystkich. W pewnym momencie – nie wiem, czy rzeczywiście, ale tak mi się wydawało – otworzył oczy i powiódł wzrokiem po stojących dookoła. Było to przerażające spojrzenie, na poły bezmyślne, na poły gniewne i przepełnione strachem przed śmiercią. Ojciec uniósł lewą rękę i ni to wskazał gdzieś w górę, ni to pogroził nam wszystkim. W następnym momencie dusza, uczyniwszy ostatni wysiłek wyrwała się z ciała. Twarz taty zbladła i przyjęła swój zwykły wygląd stateczny, piękny, opanowany. Nie wiem, ile czasu staliśmy tak w milczeniu, oniemiali… (pl) |