so:text
|
Za którymś razem w barku „Watry” spotykam Madzię Samozwaniec. Popijając wódeczkę Madzia dzieli się ze mną swoim wielkim kłopotem: pisze sztukę. Pierwszy akt dzieje się przed wojną. Drugi w czasie wojny. Trzeci po wojnie. I właśnie ma kłopoty z tym trzecim aktem. „Bo ja teraz, Jerzy, nie wyznaję, jak to właściwie jest między tą młodzieżą. Bo tu chodzi o młodzież – może ty mi opowiesz, bo Ala mi mówiła, że działałeś wśród młodzieży!”. Dzieli się ze mną Madzia tym kłopotem, już przy piątej albo siódmej wódce: najzupełniej trzeźwa! Aż wierzyć mi się nie chciało, jaką miała mocną głowę! Ale jak w każdej dziedzinie i w tej systematycznie wypracowywana kondycja dawała rezultaty. Któregoś upalnego dnia spotkałem Madzię w kawiarni Związku Literatów nad butelką wiśniówki. Było to akurat w dniu powrotu do Polski Zofii Kossak, o czym wcześniej wyczytałem w „Ekspressie”. „To jak to jest, Madziu? – mówię. – Siostra przyjeżdża do Polski , a ty nad półlitrem wiśniówki, zamiast na lotnisku?”. „Stara k.... przyjeżdża mi konkurencję robić” – wyznała Madzia z rozbrajającą szczerością. (pl) |