so:text
|
– Piszesz bardzo kiepską książkę – powiedziałem do siebie za moimi lusterkami.
– Wiem – odparłem.
– Boisz się, że zabijesz się tak samo jak twoja matka – powiedziałem.
– Wiem – odparłem.
Tam w cocktail-barze, spoglądając przez moje lusterka na wymyślony przeze mnie świat, wypowiedziałem słowo schizofrenia.
Brzmienie i wygląd tego słowa fascynowały mnie od lat. Kojarzyło mi się z człowiekiem kichającym w zamieci płatków mydlanych.
Nie byłem i nie jestem pewien, czy cierpię na tę chorobę. Wiedziałem i wiem jedno: ściągałem na siebie straszliwe kłopoty nie skupiając uwagi wyłącznie na aktualnych sprawach życiowych i nie akceptując poglądów wyznawanych przez moich bliźnich. (pl) |