so:text
|
Czytałem, już dobrze po Sierpniu, chyba w londyńskich „Wiadomościach”, reportaż zastępcy szefa sekcji polskiej BBC z letniego pobytu w Polsce. Opisywał on, jak to się wtedy odbywało. W mieszkaniu Kuronia np. było coś na kształt centrali informacyjnej dla prasy zagranicznej. Natychmiast po zawiązaniu się strajku, czy to w Jarocinie czy to Krotoszynie, dzwonił do niego korowski sympatyk i informował o wydarzeniu. Informację tę zaraz przekazywała któraś z dyżurujących tam panienek do korespondentów agencji prasowych. Oni przekazywali tę informację do centrali, a wieczorem na falach eteru kilku rozgłośni wiadomość ta powracała do kraju w serwisie dzienników radiowych. Jakimś dziwnym trafem telefon Kuronia działał bez usterek, nie było żadnych awarii, sądzę też, że odpowiedni funkcjonariusze pilnowali, aby nic się w jego bezcennej dla Kani aparaturze nie zepsuło. . Ta bezradność służb porządkowych minęła jak sen złoty, gdy pojawiły się strajki na tle politycznym. Podobnie było w stanie wojennym, gdy nie zważano już na nic i zlikwidowano zwykłą łączność w kraju. Służby te, tak ślamazarne i szokująco bezradne w lipcu i pierwszej połowie sierpnia 1980 roku okazały się niezwykle sprawne, gdy wola polityczna ich mocodawców zaczęła współbrzmieć z wydawanymi im rozkazami. . (pl) |