so:text
|
Gdy wyszedł na ulicę, gdy trzasnęły kości,
Gdy o tę prawdę grzmiało serce i armaty,
Znów chcieli jej „na co dzień”, na raty, na spłaty,
Paragrafami miażdżąc huragan wolności.
I zawsze będą mierzyć, a nigdy nie zmierzą
Pomrukując po kątach zdziwieniem, zawodem.
I w cierpką miłość jego nigdy nie uwierzą,
Kiedy przez Polskę idzie samotnym pochodem.
Tylko mu raz, pod oknem, kiedy dumał nocą,
Wyszlochał wszystko żołnierz, stojący na warcie.
Płakał. Płakał jak dziecko.
„Ach czemu, a po co,
Tak męczysz się, tak cierpisz za nas, Komendancie? (pl) |