so:text
|
Spotkałem go tylko raz. To był 1973, może 1974. Byłem producentem płyty folk-rockowego zespołu Steeleye Span. Zamarzyli sobie w jednym utworze saksofonowe solo właśnie Davida Bowie. Udało mi się zdobyć jego numer telefonu, zadzwoniłem i powiedziałem: „Nie znasz mnie, ale ludzie, których płytę produkuję, pytają, czy nie zagrałbyś dla nich na saksofonie”. A Bowie na to: „Zgoda, kiedy i gdzie?”. Odpowiadam: „Wtedy, kiedy będziesz mógł”. A on: „Dziś po południu? O trzeciej?”. Pomyślałem ze strachem: Boże, facet zażąda ze 2000 funtów. Przyszedł o trzeciej, uśmiechnięty, zagrał tak, jak chcieliśmy, nie mówił nic o pieniądzach, uścisnął każdemu muzykowi rękę i poszedł sobie. I to był jedyny raz, kiedy się widzieliśmy. Nauczył mnie wtedy pięknej rzeczy. Jeżeli możesz komuś pomóc i chcesz, zrób to w prezencie. I dlatego nigdy nie prosiłem nikogo o pieniądze. Pomagając komuś w taki sposób, dajesz przecież tylko odrobinę tego, co i tak robisz w życiu. (pl) |