so:text
|
Znam pewną kobietę , która stale uskarża się na samotność. Nikt z krewnych nie chce się z nią zaprzyjaźnić – i nic dziwnego. Każdemu, kto do niej zajdzie, opowiada godzinami, co zrobiła dla swoich siostrzenic, gdy jeszcze były dziećmi…
A czy te siostrzenice ją odwiedzają? Owszem, od czasu do czasu, z poczucia obowiązku. Ale boją się tych wizyt. Wiedzą, że będą musiały siedzieć i godzinami słuchać dość niedwuznacznych wymówek. Usłyszą niekończącą się litanię gorzkich narzekań i biadoleń. A gdy tej damie nie udaje się już dłużej tyranizować i dręczyć swych siostrzenic ani zmusić ich do tego, żeby ją odwiedziły, wówczas sięga po jeszcze jedną „sztuczkę”. Dostaje ataku serca.
Czy to jest naprawdę atak serca? Oczywiście. Lekarze mówią, że cierpi na „nerwicę serca” i dostaje palpitacji. Poza tym lekarze twierdzą, że w niczym nie mogą jej pomóc, ponieważ jej dolegliwość ma podłoże emocjonalne. (pl) |