so:text
|
Widziałem go jak wędrował wzdłuż kamienistego brzegu oceanu. Sięgał niespiesznie do kieszeni, wyjmował portfel i wrzucał banknoty we wzburzoną, niebiesko-zieloną toń. Frunęły nad falami, by po chwili zanurzyć się w odmęty. Podszedłem i zapytałem milcząco o powód jego rozrzutności. Zrazu nie odpowiedział, uśmiechając się do siebie. Od zawsze, wrzucam mu kasę, bo to go uspokaja, odrzekł powoli, kierując swój lekko zamglony wzrok na cichnący podwieczorny horyzont. No tak, on miał całkowitą rację. To był przecież Ocean Spokojny. (pl) |