so:text
|
Widzę więc siebie, jak siedzę w niebie w cieniu drzewka przed Sądem Ostatecznym z piwem „Heineken” i słucham zmyślonych i prawdziwych opowieści Marka Hłaski. Widzę jak twardo, ale i romantycznie opowiada o Esther, w której potwornie zakochał się w Izraelu. W oczach ma wypisaną tęsknotę za krajem i wcale nie chce mówić o Soni Ziemann, która w końcu przez pewien okres nawet była jego żoną. O czym jednak ja mógłbym mu opowiedzieć? Na pewno opowiedziałbym mu o B., jako o wielkiej i niespełnionej miłości. Z pewnością bym mu powiedział, że gdyby ktokolwiek ją znał i miał choćby cień nadziei, to warto na taką dziewczynę czekać nawet do końca życia, a później nawet i w niebie. W innym przypadku można je sobie zmarnować, gdyż życie bez niej ma taką wartość, jak wyrzucona w błoto największa świętość. (pl) |