so:text
|
Pewien zraniony człowiek leżał na ziemi i roje much obsiadły jego rany. Podróżny, który tamtędy przechodził ulitował się nad nim i myśląc, że jest za słaby, aby się przed nimi bronić, zbliżył się doń pragnąc je odpędzić. Lecz ów prosił, by tego nie czynił. Zapytany z kolei dlaczego nie chce uwolnić się od tej plagi, odparł: „Gdybyś je spędził, jeszcze większą krzywdę byś mi wyrządził. Albowiem one nasyciwszy się już moją krwią nie naprzykrzają się tak natarczywie i są nieco łagodniejsze. Jeśli zaś przyjdą inne zgłodniałe i obsiada mnie już wycieńczonego, na śmierć mnie zamęczą”. Dlatego też sam – ciągnął dalej – stara się swoim poddanym, nękanym rozlicznymi grabieżami nie nasyłać coraz to innych urzędników, którzy by im krew niby muchy wysysali, gdyż ich naturalną chciwość podsycałaby jeszcze obawa, że rychło mogą postradać możność zaspokajania tej przyjemności. (pl) |